Stare? Nowe?
« powrót | Data publikacji: 10-03-2014 21:58

Początek sezonu 2014 w kobiecych rozgrywkach nieco zaskoczył, bowiem te, które przez długi okres czasu przewodziły listom rankingowym i zdecydowanie wiodły prym na światowych kortach nieco zeszły w cień, a w świetle reflektorów zabłysnęły inne, niekoniecznie nowe postaci żeńskiego tenisa.
2014 rok nieco słabiej rozpoczęła Serena Williams, która w Australian Open przegrała już w czwartej rundzie, natomiast w Dubaju okazała się słabsza od znacznie niżej notowanej Alize Cornet. Amerykanka borykała się przez jakiś czas z kontuzją pleców i ukróciła swoje starty do minimum. Wiktoria Azarenka natomiast po porażce w ćwierćfinale w Melbourne znacznie spadła w rankingu, a miesięczna przerwa spowodowana problemami ze stopą nie pozwoliła jej odrobić tych strat. Maria Szarapowa wydaje się wracać do optymalnej formy po poważnej kontuzji barku, która przekreśliła jej starty w końcówce ubiegłego sezonu, i stara się powoli piąć w górę rankingu. Choć Serena ma przewagę punktową niemal miażdżącą, to Wiktoria i Maria plasując się obecnie dopiero na 4. i 5. miejscu.
Tak jak w ubiegłym roku niemal wszystkie turnieje zdominowane zostały przez najlepsze tenisistki świata, tak teraz mieliśmy okazje zobaczyć zupełnie inne tło i inny spektakl na zawodowych arenach. Zdecydowanie największą wygraną początku tego roku jest Li Na, która zdobyła nie tylko swój drugi wielkoszlemowy tytuł, ale także po raz pierwszy w karierze awansowała na drugą pozycję w rankingu WTA. Ta sama tenisistka, która w czerwcu ubiegłego roku chciała odwiesić rakietę na kołek i ta sama, która w trzeciej rundzie była o kilka centymetrów od porażki z Lucie Safarovą, stała uśmiechnięta od ucha do ucha na korcie Rod Laver Arena i trzymała w rękach wielkoszlemowy puchar. To z pewnością nie jest jeszcze ostatnie słowo chińskiej zawodniczki.
Podczas Australian Open swój pierwszy półfinał osiągnęła natomiast młodziutka Eugenie Bouchard, która już w ubiegłym roku przykuwała uwagę nie tylko oglądających ale także ekspertów białego sportu. Kanadyjka prezentuje naprawdę ciekawy styl gry, daleki od "łupania na oślep", czy od monotonnego przebijania. 20-letnia zawodniczka uderza agresywnie a przy tym mądrze, starając się wystrzegać lawiny niewymuszonych błędów. Obecnie Eugenie zajmuje 19. miejsce w kobiecym zestawieniu i z pewnością już w niedalekiej przyszłości może sporo namieszać w czołówce.
Dominikę Cibulkovą cały czas dzielił pewien dystans od czołówki kobiecego rankingu i tak naprawdę wcześniej można ją było zaliczyć zaledwie do tenisistek średnich. Prawdziwy "wybuch" formy tej niewysokiej słowackiej tenisistki przyszedł zupełnie niespodziewanie w pierwszym wielkoszlemowym turnieju. Cibulkova osiągnęła życiowy sukces w Melbourne Park, pokonując w drodze do premierowego finału Marię Szarapową i Agnieszkę Radwańską. 24-letnia zawodniczka imponuje przede wszystkim pewnością siebie i wiarą w swoje możliwości. Na kortach w Australii chodziła jak naładowana, eksplodując emocjami po niemal każdym wygranym punkcie. Dziś Cibulkova jest już 11. na świecie i z pewnością ma apetyt na więcej.
Na koniec warto wspomnieć o Simonie Halep i o jej niesamowitym początku 2014 roku. Rumunka po raz pierwszy w karierze awansowała do top 10 - obecnie zajmuje 7. miejsce - i osiągnęła premierowy ćwierćfinał wielkoszlemowej imprezy. Ponadto młoda tenisistka okazała się najlepsza w prestiżowych zmaganiach na kortach w Doha, pokonując po drodze takie gwiazdy jak: Agnieszka Radwańska, Sara Errani czy Angelique Kerber. Simona imponuje przede wszystkim bardzo pomysłową, a przy tym agresywną grą. Rumunka pomimo nie za dobrych warunków fizycznych, udanie łączy ofensywę z defensywą, nie tylko decydując się na śmiałe ataki, ale także świetnie radząc sobie w głębokiej obronie. Halep w tym sezonie może naprawdę podreperować swoją zdobycz punktową, bowiem rok temu dopiero od maja zaczęła powoli piąć się w górę turniejowych drabinek.
Nieco chimeryczny początek sezonu tych największych gwiazd z pewnością dał szansę innym tenisistkom na rozwinięcie skrzydeł i zabłyśnięcie na głównych arenach najważniejszych imprez. Czy to tendencja stała, czy może tylko chwilowa niedyspozycja kobiecej "Wielkiej trójki"?
KK
Wasze komentarze: