Robson i Stephens – gwiazdy młodego pokolenia
« powrót | Data publikacji: 16-07-2013 08:52

W ubiegłym roku 18-letnia Laura Robson osiągnęła czwartą rundę wielkoszlemowego US Open, triumfując nad Kim Clijsters oraz Na Li. Niespełna sześć miesięcy później 19-letnia Sloane Stephens awansowała do półfinału w Melbourne, detronizując pretendentkę do tytułu Serenę Williams. Brytyjka i Amerykanka to z pewnością dwie najbardziej obiecujące tenisistki młodego pokolenia, którym warto poświęcić kilka słów.
Jeszcze w ubiegłym roku Sloane Stephens była jednym z „cieniów” tenisowego światka, o którym słyszeli tylko najbardziej dociekliwi fani białego sportu. 19-letnia wówczas dziewczyna stawiała dopiero pierwsze kroki w prestiżowych imprezach kobiecego turu, osiągając chociażby drugą rundę Australian Open oraz czwartą na paryskich kortach im. Rolanda Garrosa. Młodziutka tenisistka mieszkająca na Florydzie powoli pięła się w górę listy rankingowej notując także trzecią rundę na wimbledońskiej trawie oraz obiekcie Flushing Meadows. Prawdziwy zwrot w karierze tej niedoświadczonej jeszcze Amerykanki przyszedł niespodziewanie pod koniec stycznia 2013r na twardych kortach w Melbourne. Stephens z utratą jednego seta awansowała do ćwierćfinału Australian Open, będąc nieco w cieniu czołowych tenisistek świata, na których skupiona była cała uwaga tamtejszych mediów. W najlepszej ósemce na Sloane czekała światowa „trójka” Serena Williams, więc z pewnością mało kto myślał o sensacji, która już za 48h miała rozejść się echem po całym Melbourne Park. 23.01 w godzinach nocnych czasu polskiego, młodziutka Amerykanka przez trzy sety mocowała się na siłę i dokładność pocisków z pretendentką do tytułu, by po 150minutach heroicznej walki, unieść do góry ręce w geście triumfu. 19-letnia wówczas dziewczyna awansowała tym samym do pierwszego półfinału w imprezie wielkoszlemowej oraz przesunęła się z 25. na 17. miejsce w zestawieniu najlepszych tenisistek świata, budząc coraz większe zainteresowanie wśród mediów.
Rok 2013 jest jak dotąd udany dla 20-latki mieszkającej na Florydzie, która w trzech kolejnych wielkoszlemowych imprezach osiągnęła ponadprzeciętne wyniki. Tuż po długo komentowanym i analizowanym półfinale w Melbourne, Sloane doszła także do czwartej rundy we French Open oraz ćwierćfinału na kortach Wimbledonu. Stephens, która operuje szybszą piłką i nie boi się podejmować ryzyka, jest z pewnością jedną z najbardziej obiecujących tenisistek młodego pokolenia, która już w najbliższej przyszłości może sporo namieszać w czołówce kobiecych rozgrywek.
Pół roku przed sensacyjnym półfinałem dla Sloane Stephens, 18-letnia Laura Robson wyszła na kort centralny w Nowym Yorku jako anonimowa postać kobiecego tenisa. Brytyjka tuż przed pamiętnym US Open jeszcze ani razu nie przebrnęła przez drugą rundę wielkoszlemowej imprezy, a jej najlepszym osiągnięciem był srebrny medal Igrzysk Olimpijskich wywalczony w grze mieszanej wespół z Andy Murrayem. Wydawało się, że 89. tenisistka świata nie zagości długo na obiekcie Flushing Meadows, bowiem już w drugiej rundzie trafiła na czterokrotną triumfatorkę najbardziej prestiżowych turniejów, Kim Clijsters. Kiedy nazwisko Belgijki powoli wpisywano szczebelek wyżej, Laura Robson pokazała zgromadzonym na trybunach kortu centralnego wspaniały tenis, wygrywając ze swoją utytułowaną rywalką w dwóch emocjonujących rozgrywkach tie-breakowych. Tuż po tym spotkaniu tak jak zapowiadano wcześniej, Clijsters oficjalnie zakończyła swoją długoletnią karierę i odwiesiła rakietę na kołek, a ulubienica brytyjskiej publiczności awansowała tym samym do trzeciej rundy w której miała zagrać z triumfatorką Rolanda Garrosa 2011 Chinką Na Li. Po trzysetowym boju, Robson odesłała do szatni również światową „ósemkę” i jeszcze raz usłyszała głośny aplauz na stadionie im. Louisa Armstronga. Tenisistka z Wysp Brytyjskich osiągnęła 75. miejsce w kobiecym zestawieniu i zaczęła powoli piąć się w górę list rankingowych.
Początek 2013r. nie był jednak udany dla młodziutkiej Laury, która stawiała dopiero pierwsze kroki w elitarnym gronie najlepszych tenisistek świata. Choć 19-latka mieszkająca w Londynie osiągnęła trzecią rundę Australian Open, detronizując po drodze Czeszkę Petrę Kvitovą, to nienajlepiej radziła sobie w mniejszych imprezach, odpadając już w wczesnych fazach. Dopiero druga część sezonu przyniosła oczekiwane efekty a młodziutka Brytyjka zaczęła coraz lepiej poczynać sobie na korcie. Dysponująca potężnymi argumentami Robson w drugiej rundzie turnieju w Madrycie niemal spacerkiem odprawiła światową „czwórkę” Agnieszkę Radwańską, natomiast w Rzymie okazała się znacznie lepsza od Amerykanki Venus Williams. Prawdziwy szczyt formy przyszedł jednak pod koniec czerwca na trawiastych kortach Wimbledonu gdzie faworytka gospodarzy doszła do czwartej rundy, triumfując nad Marią Kirilenko, Marianą Dugue-Marino oraz Mariną Erakovic. Tuż po londyńskim czempionacie awansowała na 27. miejsce w rankingu WTA.
Od dłuższego czasu nie milkną głosy o dwóch najbardziej obiecujących tenisistkach młodego pokolenia. O Brytyjce kilka ciepłych słów powiedziała Martina Navratilova: „Laura w przyszłości z pewnością będzie w pierwszej dziesiątce, może nawet i piątce. Ona ma wszystko czego potrzebuje tenisistka”. Chwaliła ją także triumfatorka Wimbledonu z 1977r Virginia Wade: „Laura gra niewiarygodnie dobrze. Byłam pod wielkim wrażeniem. Jej serwis był kluczem”. Podczas tegorocznego Wimbledonu o Sloane Stephens wspomniała natomiast światowa „jedynka” Serena Williams: „Myślę, że Sloane ma wielką szanse aby wygrać. To byłoby wspaniale, zobaczyć ją z pucharem”.
KK
Wasze komentarze: