Rafa czy Novak?
« powrót | Data publikacji: 01-01-2014 14:11

Niektórzy zapominają już o pojęciu "Wielkiej Czwórki", coraz częściej wypominając metrykę Rogerowi Federerowi oraz spekulując i zastanawiając się nad formą Andy Murraya, który niedawno przechodził operację dolnej partii pleców. Czy patrząc na ostatnie zmagania mimowolnie nie przekształcamy pytania kto z "Wielkiej Czwórki" na Rafa czy Novak?
Jakby można było w kilku słowach podsumować męskie zmagania w 2013 roku, wielu pokusiłoby się z pewnością o sformułowania podobne do "Niesamowity Nadal", "Bajeczny powrót Hiszpana" i inne. Nie da się ukryć, że tenisista z Majorki zaskoczył nie jednego sympatyka, eksperta i dziennikarza łatwością, z jaką wrócił na korty po bardzo długiej przerwie. Nadal już w swoim premierowym turnieju doszedł do finału, a potem wygrał siedem z ośmiu imprez w których wziął udział. Słynący z zabójczego forhendu Rafa, niczym mistrz pouczający swoich uczniaków odprawił z imprez chociażby Davida Ferrera (Acapulco - finał 6-2 6-0) czy Rogera Federera (Indian Wells - ćwierćfinał 6-4 6-2). Hiszpanowi, który wrócił po prawie rocznej przerwie, zdarzały się oczywiście potknięcia. Jednak tylko tak można nazwać porażki Nadala, bowiem kiedy minęła pierwsza część sezonu, zaledwie trzy razy schodził z kortu pokonany. Obserwując ruchomy ranking ATP na przestrzeni różnych miesięcy, można zauważyć niewielkie roszady w czołówce, ale cały czas przesuwającego się w górę Hiszpana. W styczniu był piąty, w maju już czwarty, sierpniu trzeci, wrześniu drugi by w październiku zdetronizować panującego niemal cały rok Novaka Djokovica. Genialny był ten sezon dla Rafy. Hiszpan zdobył aż dziesięć tytułów, w tym dwie korony wielkoszlemowe, wygrywając oczywiście po raz ósmy na kortach Rolanda Garrosa. Sezon wyjątkowy także dlatego, ze wrócił po długiej przerwie i udowodnił wszystkim sceptykom, że nadal jest wielkim tenisistą.
Choć Novak Djokovic przez niemal cały sezon zasiadał na fotelu męskich rozgrywek, obronił tytuł w słonecznej Australii i zdobył po drodze jeszcze sześć innych turniejowych pucharów, nie jest zadowolony z 2013 roku. Djokovic wyróżniał się w tym sezonie przede wszystkim w imprezach wielkoszlemowych. Serb wygrał Australian Open, doszedł do finału zarówno Wimbledonu jak i US Open, oraz znalazł się w najlepszej czwórce w Paryżu. Bajeczny sezon nie do końca był jednak tak wyjątkowy, ponieważ 26-letni tenisista poniósł po drodze kilka bardzo bolesnych porażek. Na kortach Rolanda Garrosa, gdzie jeszcze nigdy wcześniej nie odniósł sukcesu, prowadził już 4-1 w piątym secie półfinałowego starciu z Rafaelem Nadalem i był tylko o krok od awansu do decydującej rundy, w której najpewniej zmiótł by z kortu jego rodaka Davida Ferrera. Jak się okazało, to Serb schodził z kortu ze spuszczoną głową, a do oczu cisnęły mu się łzy. Wimbledon przyniósł kolejną bolesną porażkę z Andy Murrayem, który gotów był zębami wyszarpać historyczne zwycięstwo w swojej ojczyźnie. Wielkoszlemowy pech nie przestał prześladować Djokovica już do końca roku i także w finale US Open nie dał rady przeciwstawić się swojemu rywalowi.
Nie powinniśmy oczywiście zapominać, pisząc cały czas o "Wielkim Nadalu" i "Niezniszczalnym Djokovicu", że na placu boju jest wielu innych, wspaniałych tenisistów, którzy w tym sezonie zgłosili swoją, jakże uzasadnioną, chęć dołączenia do elity. Jako pierwszy na myśl przyszedł mi Stanislas Wawrinka i jego starcie z Novakiem Djokovicem w ćwierćfinale Australian Open. Co to był za mecz! Szwajcar dopiero w piątym secie przy wyniku 10-12 poległ serbskiemu defensorowi. Druga myśl to US Open i historyczny półfinał wielkoszlemowy dla Stanislasa. 28-letni reprezentant Helwetti w przeciągu całej imprezy zachwycał wspaniałym jednoręcznym backhandem i dojrzałą psychiką. Po pokonaniu Andy Murraya w trzech setach, przegrał dopiero w pięciu z Novakiem Djokovicem. Sezon zakończył również wyjątkowo, po raz pierwszy w karierze dostając bilet do udziału w Finałach ATP. Jest jeszcze Juan Martin del Potro, zwycięzca US Open 2009. Argentyńczyk słynący z fenomenalnego forhendu, pokonał w tym sezonie zarówno Djokovica, Nadala, Murraya jak i Federera. Juan Martin i Stanislas Wawrinka to zdecydowanie dwaj najwięksi wygrani sezonu 2013.
Jeśli chodzi o turnieje wielkoszlemowe, sezon 2013 w niczym nas nie zaskoczył. Wygrali Ci, którzy mieli wygrać i Ci, którzy wygrywają co roku. Nie da się jednak oprzeć wrażeniu, że "Wielkiej Czwórki" nie ma już na polu bitwy. Nie ma Rogera Federera, którego metryka dogania szybciej niż sam sobie zdaje z tego sprawę i nie ma na razie Andy Murraya, który dopiero wraca na korty po operacji pleców. Od dłuższego czasu jest dwóch liderów na szczycie, którzy wymieniają się trofeami w finałach i z pewnością będą wymieniać się numerkami rankingowymi. Pozostaje cały czas jednak pytanie "Rafa czy Novak?"
Jeśli chciałoby się opisać wszystkie starcia serbsko-hiszpańskie, oddając dokładnie całe tło emocjonalne tych długich, wymęczających pojedynków mogłaby powstać bardzo dobra książka. Z pewnością wielu z was pamięta szalony finał Australian Open 2012, który trwał prawie sześć godzin. Jedni zdążyli zjeść śniadanie, poczytać książkę, pooglądać telewizję , a oni grali.... grali... bez przerwy z tym samym nakładem sił, walecznością i precyzją . Taki sam był półfinał tegorocznego Rolanda Garrosa. Kto inny jak nie Rafa i Novak tworzą takie widowisko? Pięciosetowe, długie, pełne zwrotów akcji mecze, które trzymają w napięciu do samego końca? Swoją grę znają już niemal na pamięć. Djokovic jako jeden z nielicznych potrafi odpowiedzieć na potężne ataki forhendowe Nadala, a Nadal jako jeden z nielicznych potrafi przetrzymać długie wymiany z Djokovicem. Obaj bez wątpienia są atletami o niezniszczalnej psychice, którzy potrafią wyjść z tarapatów w ostatnim możliwym momencie. Obaj są wspaniałymi tenisistami i czy da się w jakikolwiek sposób przewidzieć który z nich wygra i którego należy nazwać faworytem?
KK
Wasze komentarze: