Dwie strony olimpijskiego złota Monici Puig
« powrót | Data publikacji: 28-10-2019 08:42

13 sierpnia 2016 roku na zawsze zapisze się w historii portorykańskiego sportu. To wtedy Monica Puig sensacyjnie sięgnęła w Rio de Janeiro po olimpijskie złoto, pokonując w finale Angelique Kerber. Wówczas Puig zalała się łzami szczęścia, szybko jednak zamieniły się one w łzy rozpaczy i bólu.
Monica Puig na Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro przyleciała jako 41. rakieta globu. W swym dorobku miała wówczas zaledwie dwa finały WTA - z 2014 roku ze Strasbourga (wygrany) oraz z samego sezonu olimpijskiego z Sydney (przegrany). Portorykanka do 2016 roku nigdy nie meldowała się w drugim tygodniu szlema, a jej najlepszym wynikiem zawodów tej rangi była 4. runda Wimbledonu 2013 (i pozostaje najlepszym po dziś dzień). Podczas tego turnieju odniosła też największe w karierze zwycięstwo, pokonując Sarę Errani (ówczesną 5. tenisistkę globu), tenisistkę niewybitną na kortach trawiastych.
Dla tenisistek jej pokroju mogłoby się wydawać, że brazylijskie igrzyska to sukces chociażby ze względu na samą kwalifikację. Ten turniej olimpijski w tenisie pokazał jednak najpiękniejsze oblicze sportu, w tenisie, w którym to igrzyska mają inną specyfikę i są traktowane nieco po macoszemu. Gwiazdy do Rio jednak przyjechały, gwiazdy i wielkie nazwiska na drodze takich tenisistek jak Puig stawały już od 1. rundy.
Wasze komentarze: