Australijski sen 19-letniej dziewczyny!
« powrót | Data publikacji: 23-01-2013 14:12

Sloane Stephens pokonała dzisiejszej nocy główną faworytkę do tytułu w Melbourne – Serenę Williams – i awansowała do pierwszego półfinału wielkoszlemowego w swojej karierze. 19- latka z Florydy poradziła sobie nie tylko z siłą przeciwniczki, ale także z trudami spotkania i emocjami, które w decydującej partii mogły wytrącić z równowagi nawet odporne psychicznie tenisistki.
To co najbardziej mogło zachwycać u tej młodej Amerykanki to na pewno niebywała wiara w siebie, a także w swoje możliwości. Wyszła na kort z nadzieją na zwycięstwo i zupełnie nie przejmowała się statystykami i całym tym medialnym szumem, który od dłuższego czasu tworzy się wokół Sereny Williams. Zupełnie nie straciła ochoty do gry po przegranym pierwszym secie, choć na pewno miała w pamięci ostatni gem, w którym oddała swoje podanie. Sloane Stephens od początku tego turnieju starała się poukładać swoją grę, aby precyzyjne i mocne uderzenia nie były przeplatane mnóstwem niewymuszonych błędów. W pojedynku z główną pretendentką do tytułu, próbowała przejmować inicjatywę a także wygrywać najważniejsze punkty i nie oddać tego meczu za darmo. Nie miała przecież nic do stracenia.
Co dzieje się w głowie 19-letniej dziewczyny, kiedy udaje jej się wygrać seta z tenisistką, która w ubiegłym roku była niemalże nietykalna ? Pewnie wiele innych zawodniczek na jej miejscu byłoby już myślami przy końcu tego spotkania i sensacyjnym zwycięstwie, tracąc zupełnie koncentrację i usztywniając się. Sloane Stephens zupełnie odrzuciła od siebie te zamysły i zaczęła poprawiać swoją grę z piłki na piłkę. Posyłała na drugą stronę mocne i dokładne forehandy zacierając jakąkolwiek różnicę między nimi. Czy przed tym spotkaniem ktokolwiek ośmieliłby się stwierdzić, że trzecia i dwudziesta piąta rakieta świata będą grały jak równa z równą ? Decydująca partia była prawdziwą grą nerwów a także pokazem niesamowitych zagrań. Finezyjne uderzenia często jednak przeplatane były niewymuszonymi błędami, ale przy tym poziomie adrenaliny było to zrozumiałe. Tenisistki nawzajem szachowały się urozmaiconym repertuarem, ganiąc się za każdy choćby najmniejszy błąd. Serena Williams odczuwała presję związaną z oczekiwaniami i tym medialnym szumem wokół niej, a Sloane Stephens była o krok od największego sukcesu w życiu. Co w tym momencie zaważyło ?
Na pewno jakiś wpływ na losy tego spotkania miała przerwa medyczna, którą Williams wzięła pod koniec drugiego seta. Problemy z plecami utrudniały jej serwis, który nie siał już takiego spustoszenia jak wcześniej. Zmotywowana i pewna siebie młoda Amerykanka zachowała zimną krew przy najważniejszych punktach i nie przestraszyła się wygranej z najlepszą tenisistką 2012 roku. Po ostatniej piłce długo spoglądała w trybuny i nie mogła w to uwierzyć, że tutaj w Melbourne, na korcie centralnym pokonała samą Serenę Williams i zagra w meczu o finał. Australijski sen 19-letniej dziewczyny nadal trwa, a po tym zwycięstwie na pewno będzie na ustach całego tenisowego świata.
Karolina Konstańczak
Wasze komentarze: